Kierownik szkoły w Zarębach – Kazimierz
Borzymowski
Bohater z Zarąb na tablicy pamięci
Kazimierz Borzymowski był kierownikiem Szkoły z
Zarębach. Oddał swoje życie walcząc z komunistycznym okupantem. Między innymi
jemu poświęcony jest odsłonięty przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego Pomnik
Ofiar Komunistycznego Terroru w Ostrołęce.
Pomnik upamiętnia
tych, którzy zginęli z rąk komunistów w latach 1944-1954, oddali życie za
niepodległość Polski, wiarę katolicką i wolność człowieka. Jedną z osób
upamiętnionych na pomniku jest Kazimierz Borzymowski. W 2000 roku w Szkole
Podstawowej w Zarębach odsłonięto tablicę pamiątkową poświęconą jego osobie. W
kilka lat później na miejscowym cmentarzu rodzina i przyjaciele postawili
pomnik symbolizujący jego mogiłę.
Kazimierz Borzymowski urodził się 10 stycznia 1923 roku w Kwiatkowie koło Zarąb. Uczęszczał do szkoły powszechnej w Zarębach, a potem w Chorzelach. Ukończył ją z wyróżnieniem i nagrodą w 1938 roku. Jako wybitnie zdolny matematyk - na koszt państwa - przez rok kształcił się w gimnazjum w Przasnyszu. Naukę przerwała mu wojna i zamiast w szkolne mury, trafił na przymusowe roboty do Prus.
Po powrocie w rodzinne strony w 1945 roku ochotniczo zaczął pracę jako nauczyciel, a wkrótce jako kierownik szkoły w Zarębach. Pod koniec 1946 roku uciekł przed prześladowaniami UB i przepadł bez wieści. TUR - tak brzmiał pseudonim Kazimierza Borzymowskiego, zginął w lasach na Karasce 24 czerwca 1948 roku.
Na tablicy pamiątkowej w szkole widnieje data, że zginął w lipcu 1947 roku. Trudno było bowiem ustalić datę jego śmierci. Nie było dokumentów i świadków, którzy potwierdziliby co stało się z tym młodym nauczycielem.
Zaręby i Ostrołęka
Na uroczystościach
odsłonięcia tablicy w Zarębach byli przedstawiciele ostrołęckiego oddziału Światowego
Związku Armii Krajowej - Edward Mierzejewski, Wanda i Henryk Maćkowiakowie.
Edward Mierzejewski powiedział wówczas:
- Może uda się tę
tajemnicę wyjaśnić, mimo że żyje już coraz mniej świadków tamtych czasów. Mam
nadzieję, że trafimy na właściwy ślad.
Mimo że upłynęło 8 lat słowa dotrzymał. Na uroczystość odsłonięcia pomnika w Ostrołęce zaprosił dyrekcję szkoły, a za jej wiedzą znajomych i rodzinę. Wśród nich była Zofia Stuszewska, która wspomina:
Mimo że upłynęło 8 lat słowa dotrzymał. Na uroczystość odsłonięcia pomnika w Ostrołęce zaprosił dyrekcję szkoły, a za jej wiedzą znajomych i rodzinę. Wśród nich była Zofia Stuszewska, która wspomina:
- Rozpoczynałam
pracę w Zarębach jako sklepowa. Kiedy przedwojenni nauczyciele zaczęli
odchodzić z Zarąb, kierownik Borzymowski przynosił mi do sklepu zeszyty szkolne
do sprawdzania, bo sam z panią Szyszką nie dawał rady wszystkim obowiązkom.
Proponował mi bym została nauczycielką. Obawiałam się jednak, że cztery klasy
gimnazjum handlowego, to za niskie wykształcenie. W październiku 1946 roku
wyjechałam do Warszawy. Wróciłam w marcu 1947 roku i rozpoczęłam pracę w
zarębskiej szkole. To dzięki niemu zostałam nauczycielką.
Miska i woda
Miska i woda
Zofia Stuszewska
przepracowała w szkole w Zarębach 37 lat. Nie dane jej było pracować z
człowiekiem, który zobaczył w niej wspaniałego przyszłego pedagoga, takiego
którego pamiętają i ciepło wspominają pokolenia zarębiaków. Jedyna żyjąca
koleżanka z czasów jego pracy nauczycielskiej, Benedykta Szyszka mówi o
Kazimierzu Borzymowskim:
- Tuż po wojnie
praca nauczyciela była o wiele trudniejsza niż obecnie. Po sześciu latach
przerwy w nauce do szkoły zgłaszało się coraz więcej dzieci w różnym wieku i z
różnym poziomem wiedzy. Nie było ławek, kredy, tablic, dzienników, podręczników
i zeszytów.
W 1945 roku
początkowo było nas w Zarębach czworo. Pani Rykowska, przedwojenna
nauczycielka, była kierownikiem szkoły. Wkrótce jednak wrócił z niewoli jej mąż
i przenieśli się do Krzynowłogi Małej. Ja przeniosłam się do Krzynowłogi
Wielkiej, żeby być bliżej domu. Po paru tygodniach odnalazł się mąż pani Teklińskiej,
która wyjechała z dziećmi. I tak pan Borzymowski został sam w wypełnionej po
brzegi dziećmi szkole. Z przedstawicielem Komitetu Rodzicielskiego przyjechał
do mnie, bym wróciła do Zarąb. Za zgodą męża wróciłam. Wkrótce inspektorat
szkolny przysłał nam starszą wiekiem nauczycielkę do nauki języka rosyjskiego.
We troje uczyliśmy
do późnej jesieni. Pewnego ranka zapukał do mnie. Otworzyłam. W drzwiach stał
pan Kazik. Był zmieniony nie do poznania, w zmiętym, zabłoconym garniturze. Co
się stało? - krzyknęłam zdumiona. - Niech pani o nic nie pyta, powiedział, -
tylko da mi miskę z wodą, mydło, szczotkę i grzebień, abym mógł się doprowadzić
do porządku, bo zaraz idziemy do szkoły. - Po drodze powiedział mi, że
wieczorem został aresztowany i doprowadzony na posterunek UB, gdzie całą noc
był przesłuchiwany. Na drugiej godzinie lekcyjnej znów przyszli i zabrali go z
lekcji. Jako kierownik miał ze sobą klucze do szkoły, więc puścili go około
15.00, żeby zamknął szkołę. Oddając mi klucze, powiedział, że musi uciekać. Od
jednego ze starszych uczniów wziął kurtkę i czapkę, i wyskoczył oknem.
Pośpiesznie pobiegł do lasu zwanego Koziołek. UB go szukało, ale zniknął. Po
powrocie z wakacji, siostra pana Kazika przyniosła mi list, w którym pisał, że
może wróci do pracy w szkole. Nie wrócił. I tak jeden nieopatrzny krok, a może
niepotrzebnie wypowiedziane słowo przekreśliły młode, obiecujące życie.
Pamięć wciąż żywa
W szkole w
Zarębach zachowało się kilka pamiątek po Kazimierzu Borzymowskim: zeznania
świadków, uczniów, których uczył, arkusze ocen wypisywane jego ręką. Alina Zyra
- dyrektor Zespołu Szkół w Zarębach uważa, że pamięć o tym młodym powojennym
nauczycielu przetrwała tylko dzięki Zofii Stuszewskiej i Benedykcie Szyszce.
Źródło: